Do produktu rynkowego droga jeszcze daleka, ale wyniki badań z Michigan i Hiszpanii wskazują, że jest potencjał osiągnięcia wyników treningu bez samego treningu. Kluczem ma być manipulacja białkami w mięśniach.
Osiągnięcie korzyści płynących z wysiłku bez konieczności podejmowania samego wysiłku może brzmieć zbyt dobrze, by było prawdziwe. Dotyczy to zresztą wszystkich dziedzin życia, ale zwłaszcza aktywności fizycznej.
Stąd wzięła się przecież moda na trening EMS, który minimalizuje nakład czasowy, obiecując efekty zbliżone do konwencjonalnych ćwiczeń. Nawet EMS jednak wymaga wysiłku, zaś uczucie po odbyciu sesji niektórym zawsze będzie kojarzyć się z ogromnym bólem. A co, gdyby udało się budować muskulaturę, wydolność i sprawność fizyczną bez najmniejszego wysiłku?
Taką wizję rysują badania prowadzone niezależnie na University of Michigan oraz barcelońskim Universitat Pompeu Fabra. W obu przypadkach kluczem do osiągnięcia niezwykle korzystnych efektów była manipulacja białkami z grupy sestryn u muszek owocówek oraz myszy. A że prawidłowości zauważone na tych zwierzętach często mają swój odpowiednik u ludzi, wynikom warto chwilę poświęcić.
W obu eksperymentach punktem wyjścia była obserwacja, że po wzmożonym wysiłku dochodzi do kumulacji sestryn w mięśniach – tak u zwierząt (w tym owadów), jak u ludzi. Oznacza to, że proteiny z tej grupy mają związek z procesem metabolicznym, który prowadzi do zwiększenia siły i wydolności mięśni, a także wydolności aerobowej.
By zweryfikować to założenie, naukowcy w Michigan zmusili muszki owocówki do wysiłku i zaobserwowali u nich wzrost stężenia sestryn. W okresie 3 tygodni sprawność owadów znacznie wzrosła, za wyjątkiem grupy, której sztucznie obniżono ilość sestryn – tu wymuszony wzmożony wysiłek nie dawał efektów. Z kolei u grupy muszek, którym poziom sestryn sztucznie podniesiono, wysiłek okazał się w ogóle zbędny – miały podwyższoną sprawność już wskutek samej manipulacji, poddanie ich wysiłkowi nie dawało dodatkowych efektów.
Podobne obserwacje płyną z Barcelony, gdzie przedmiotem eksperymentu były myszy. U tych pozbawionych sestryn obserwowano brak efektów wymuszonego wysiłku. To oznacza, że substancje mogą mieć ważną rolę przy produkcji efektów wysiłku i już sama ich obecność w odpowiednim stężeniu może do tych efektów prowadzić.
– Uważamy, że sestryny mogą koordynować procesy biologiczne poprzez aktywowanie lub wyłączanie różnych ścieżek metabolicznych. Takie działanie jest istotne przy dostarczaniu efektów ćwiczeń – twierdzi prof. Jun Hee Lee.
Do „pigułek na mięśnie” jeszcze daleko
Samo znalezienie prawidłowości nie oznacza jeszcze, że naukowcy rozumieją dokładnie, jak sestryny działają. Tak naprawdę nie jest wciąż jasne, jak te związki powstają w naszym organizmie wskutek wysiłku. Droga do powstania suplementu wspierającego trenujących jest więc daleka. Tym bardziej, że sestryny nie są małymi molekułami, dlatego badacze poszukują takich molekuł, które regulują obecność tych białek.
Szansa dla wielu?
Poza możliwym zastosowaniem komercyjnym w branży fitness, uzyskana wiedza może mieć istotne znaczenie medyczne. Efekty wysiłku bez samego wysiłku byłyby ogromnie pomocne w rehabilitacji, zapobieganiu zanikowi mięśni i innych sytuacjach, w których pacjent nie ma możliwości wykonania samej aktywności – np. gdy kończyna jest w gipsie.
Źródło: Nature Communications