Zachłyśnięci informacjami na temat pozytywnego działania produktów zbożowych powinniśmy poznać też inną opinię. Nie zawsze jedzenie ich wychodzi nam na zdrowie. Wynikać to może przede wszystkim z tego, że spożywamy posiłki, do których nasz organizm wcale nie jest przystosowany
Zgodnie z hipotezą paleo, w dzisiejszych czasach spożywamy zupełnie inne jedzenie, niż to, do którego dostosowany jest nasz genom. Co więcej, od czasu, kiedy ludzie żyli w społecznościach zbieracko-łowieckich niewiele zdążyło się zmienić. A życie, do którego dostosowany jest genom, wyglądało inaczej: więcej czasu spędzało się na wolnym powietrzu, a dzięki słońcu ciało miało większe możliwości tworzenia witaminy D. Poza tym cykl snu był bardziej dostosowany do cyklu słonecznego, ludzie byli bardziej aktywni fizycznie, a w środowisku nie było tyle zanieczyszczeń. Zupełnie inaczej wyglądała też wtedy dieta człowieka: składały się na nią m.in. owady, ryby, owoce morza, zwierzęta wodne, jaja czy miód.
Podczas rewolucji rolniczej sporo się jednak zmieniło. Wtedy to ludzie postanowili, że będą się zupełnie inaczej odżywiać. Dlatego też dieta zaczęła obfitować w mięso ssaków, zboża oraz nabiał. Na tym jednak nie koniec. Kolejna rewolucja, tym razem przemysłowa, również przyczyniła się do zmian. Przez nią w naszych kuchniach pojawiły się produkty olejowe, cukier, a także przetworzone produkty zbożowe. Ludzie też zmienili swój tryb życia, objawiało się to zazwyczaj nadmiernym stresem. Stąd też ich kolejne złe nawyki, czyli tytoń i alkohol. Co ważne, stres sprzyja też stanom zapalnym, a to jest podstawą chorób cywilizacyjnych takich jak cukrzyca czy choroby układu odpornościowego.
We współczesnej diecie 15% energii uzyskujemy z białek, 55-60 z węglowodanów, a 30% – z tłuszczów. Tymczasem populacje łowiecko-zbieracze pozyskiwały energię w innych proporcjach: 19-35% energii pochodziło z białek, 22-40 z węglowodanów, a 28-50 z tłuszczów. Hipoteza paleo zakłada, że genom nie zdążył dostosować się do tak poważnych zmian w diecie.
Z pewnością wielką zmianą dla ludzkiego organizmu było spopularyzowanie diety pszenicznej. Zaczęto ją uprawiać na masową skalę, a to przełożyło się na hasła reklamowe, które miały zapewnić popyt na ten produkt. W tym samym czasie z diety zaczęto się pozbywać produktów tłuszczowych. Ale energię, którą dostarczały tłuszcze czymś trzeba było zastąpić i miejsce to wypełniała często właśnie pszenica. Z tym wiąże się zwiększona zawartość węglowodanów w naszej diecie.
Tymczasem, jak twierdzi dr hab. Andrzej Tokarz z Zakładu Bromatologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, w pszenicy znajdują się substancje niekoniecznie dla organizmu korzystne, m.in. gliadyna, która może sprzyjać stanom zapalnym i pobudza apetyt, czy gluten, z którym wiąże się choroba trzewna – celiakia. Zwrócił uwagę zwłaszcza na niekorzystne działanie na organizm glutenu znajdującego się w ulepszonych genetycznie odmianach pszenicy. Modyfikacje związane z glutenem ominęły m.in. takie odmiany zboża jak kamut czy orkisz.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl