Lubimy odcinać się od cukru i wybierać napoje „bez kalorii”. Bo to i zdrowsze dla organizmu, i ułatwia trzymanie linii. Tak? Niekoniecznie, ponieważ słodziki zastępujące cukier mają wpływ na nasz organizm. Wpływ nie do końca zbadany.
Jeśli jest jeden napój, który nie budzi naukowych wątpliwości, to jest to woda. Oczywiście pod warunkiem, że pochodzi z odpowiedniego źródła i nie jest zanieczyszczona. Niekoniecznie też gazowana… hm, czyli nawet woda jest zalecana z jakimiś zastrzeżeniami. Nic więc dziwnego, że od słodzonych napojów i soków jesteśmy odstraszani regularnie. W obliczu epidemii otyłości i cukrzycy wydaje się to naprawdę oczywiste, a cukier słusznie wyrasta na jedno z największych zagrożeń dla zdrowia publicznego. Nie dlatego, że jest obiektywnie zły, po prostu spożywamy go za dużo. Dużo za dużo.
W atmosferze ucieczki przed cukrem nie zaskakuje więc fakt, że nawet Amerykańskie Stowarzyszenie Cukrzycy oficjalnie rekomenduje picie napojów oznaczanych jako dietetyczne, light czy sugar-free. A więc tych słodzonych słodzikami, gównie aspartamem, sukralozą czy stewiolami. Smak nie różni się bardzo, ale kalorii prawie nie ma. Nie ma też zgubnego wpływu na poziom cukru w organizmie.
Jednak im więcej słodzików spożywamy, tym ważniejsze staje się pytanie, co – poza niebyciem zwykłym cukrem – nam oferują. W niedawnym artykule popularnonaukowym (acz z silną bibliografią!) dr Eunice Zhang z University of Michigan przestrzega przed bezkrytycznym przerzucaniem się z cukru na słodziki. Bo, choć nasz organizm metabolizuje je inaczej od cukru, nie przechodzą przez ciało bez żadnego wpływu. Czy ten może być negatywny? Na razie nie ma jasnych i jednoznacznych badań, które wskazałyby na zagrożenie podobne do tego ze strony cukru, a jednak pewne ostrzeżenia można znaleźć.
U osób spożywających dużo napojów słodzonych słodzikami i tak występuje wysokie ryzyko cukrzycy typu 2, podobnie jak otyłości. Czy to efekt ich wcześniejszego stylu życia (zanim przerzucili się na słodziki), czy może działanie samych substancji słodzących? To nie jest, niestety, jasne. Słodziki mają bowiem wpływ na nasz mózg, a przez to również na nawyki żywieniowe.
Badanie rezonansem elektromagnetycznym, którego wyniki publikowane były w branżowym magazynie Apetite, sugeruje negatywny wpływ sukralozy na aktywność ciała migdałowatego naszego mózgu, części układu współczulnego i ośrodka przyjemności. Z kolei inna analiza sugeruje obniżenie przez słodziki aktywności jądra ogoniastego. Autorzy wysunęli hipotezę, że z tego powodu osoby pijące napoje słodzone słodzikami mogą mieć tendencję do jedzenia większych ilości w ogóle. Na razie ta hipoteza nie jest potwierdzona. W dużym uproszczeniu, istnieją obawy, że mózg otrzymuje sygnał o przyjęciu słodkiego produktu, za czym nie idzie jednak proporcjonalna ilość kalorii, co może wpływać i na aktywność mózgu, i na metabolizm czy mikrobiom jelitowy.
Z kolei aspartam jest oskarżany o ograniczenie działania enzymu (fosfataza alkaliczna), który w normalnych warunkach chroni przed cukrzycą typu 2. To zarzut nieporównanie lżejszy od nieprawdziwych twierdzeń, jakoby aspartam był „toksyną”, które masowo rozpowszechniano na temat tej substancji, przy niemałym udziale lobby cukrowego.
Nie ma jednoznacznych wskazań, które sugerowałyby rezygnację z substancji słodzących, jak to ma miejsce w przypadku cukru stołowego. Jednak, jak zwraca w artykule uwagę dr Zhang z Michigan, lekarz nie powinien nigdy zalecać jakiejś substancji bez znajomości kompletnej listy wad i zalet z jej spożywania. Dlatego ona wciąż przychyla się do rekomendowania wody zamiast jakichkolwiek słodzonych napojów, niezależnie od źródła ich słodkiego smaku.