Dieta proteinowa, do niedawna była jedną z najbardziej popularnych i modnych systemów żywienia. Została stworzona przez francuza dr Pierre’a Dukana, można ją podzielić na 4 fazy
Fazę ataku w której spożywamy prawie wyłącznie proteiny, fazę utraty masy ciała gdzie oprócz proteiny dodajemy warzywa, fazę utrwalenia – dodatek pewnych owoców, pieczywa i produktów skrobiowych, oraz fazę stabilizacji – trwającą do końca życia – która polega na zakazie spożywania słodyczy, słodzonych napojów oraz produktów zawierających głównie cukry proste.
Uwaga: na diecie możemy jeść tyle, ile dusza zapragnie, ale jedynie określonych produktów. Autor zapewnia trwała utratę dziesiątków kilogramów w przyjemny sposób.
Analiza
Pierwsza faza diety to prawie wyłącznie proteiny, to jedne z najbezpieczniejszych składników odżywczych, jeśli chodzi o wpływ na przyrost wagi, mają też spore właściwości termogeniczne, oraz wpływają na przyspieszenie metabolizmu. Niestety, organizm potrzebuje również innych makroskładników, stosowanie samych protein sprawia, że energia musi powstawać w procesie neoglukogenezy z innych substratów. Nasze ciało nie jest przystosowane do funkcjonowania jedynie „na białku”, to budulec, nie paliwo. Pewne powiedzenie – zresztą słuszne – mówi, że tłuszcze są spalane w ogniu węglowodanów, z łatwości można to uzasadnić medycznie.
W efekcie, pierwsza faza to głównie utrata wody i glikogenu, w mniejszym stopniu tkanki tłuszczowej. Samopoczucie również nie jest najlepsze, kaloryczność oraz rodzaj makroskładników nie pozwala na prawidłowe funkcjonowanie organizmu.
Z warzywami
Faza druga to dodatek warzyw. Brawo. Porcja witamin, minerałów i nieco błonnika, węglowodanów i zdrowego tłuszczu wciąż jednak brak. Warzywa nie zrekompensują braku tych składników.
Warto dodać, że ta faza może trwać bardzo długo, co, przynajmniej teoretycznie, może w pewnych warunkach negatywnie wpłynąć na pracę nerek i serca. Powstaje również sporo ciał ketonowych, z którymi organizm wcale nie radzi sobie tak łatwo. Energii specjalnie nie przybywa. Nie jest to jednak tak odczuwalne. Nie dlatego, że dostarczamy ich wystarczająco, ale z uwagi na pewne zdolności adaptacyjne naszego organizmu. Zaczyna nam się „wydawać”, że to normalne, że nie ma siły, by zrobić to czy tamto.
Faza utrwalania
Skromny dodatek węglowodanów – zawsze coś. Na tym etapie wolno spożywać pewną ilość zdrowych węglowodanów, powoli wychodzimy na prostą, wciąż jednak brakuje zdrowych tłuszczy.
Faza stabilizacji, tu właściwie można powiedzieć, że podejście staje się racjonalne. Za wyjątkiem tego, że wolno spożywać dowolną ilość jedzenia, w tym tłuszcze zwierzęce i wysokoprzetworzone. Zwykle jednak, kiedy dotrwamy do tego etapu, nie mamy ochoty na duże porcje jedzenia.
Zalety:
– Jasna i klarowna, nie trzeba czynić wyliczeń
– Duża ilość przepisów
– Możliwość jedzenia w dowolnych ilościach
– Zwykle (warto to podkreślić) powoduje utratę wagi
Wady:
– Dieta nie jest dopasowana indywidualnie więc efekty mogą być bardzo różne
– Można spożywać dowolną ilość jedzenia (zapotrzebowanie kaloryczne organizmu to czysta matematyka, jeśli będziemy jedli bardzo mało – spowolnimy metabolizm, jeśli bardzo dużo – zyskamy tkankę tłuszczową niezależnie od rodzaju makroskładników)
– Brak zdrowych tłuszczy (zakaz spożywania oliwy z oliwek, oleju lnianego) – to NIEZBĘDNE składniki dla naszego organizmu, ich niedobór powoduje kłopoty zdrowotne
– Brak węglowodanów w pierwszych okresach, oznacza to ospałość, zaparcia, brak energii
– Plan nie jest zbilansowany pod kątem witamin i minerałów
– Duża ilość protein obciąża układ trawienny, nerki oraz serce. Może również zaburzać gospodarkę wodno-elektrolitową organizmu
– Może osłabiać układ immunologiczny i powodować większą podatność na różne choroby
– Nie zwraca uwagi na tłuszcze zwierzęce co może powodować podniesienie poziomu złego cholesterolu, miażdżycę i schorzenia układu sercowo-naczyniowego
– Tracone kilogramy niekoniecznie pochodzą z tkanki tłuszczowej
– Może przyczyniać się do powstawania wolnych rodników
Opinia:
Niektóre założenia diety mają podstawy fizjologiczne, większość jednak bardzo kuleje. Brak personalizacji, wykluczenie węglowodanów i zdrowych tłuszczy oraz duże ryzyko powikłań zdrowotnych.
tekst: Jacek Bilczyński