Tegoroczne Mistrzostwa Świata są wspaniałe jeśli chodzi o dramaturgię na boisku. Od zakończenia fazy grupowej drużyny prześladuje jednak jedno widmo: dogrywka. Wyczerpujące ostatnie pół godziny na boisku to wielki problem, o czym zapewne przekonamy się w ostatnich czterech meczach.
Kiedy w 2014 roku aż połowa meczów fazy pucharowej Mistrzostw Świata kończyła się dogrywkami, był to najwyższy odsetek w historii. W tym roku wszystko wskazuje na to, że znów doczekamy się dogrywek w 50% meczów. Tym ważniejsze jest przygotowanie zawodników na to wyjątkowo ciężkie doświadczenie. Trzeba pamiętać, że przed nachodzącymi półfinałami drużyna Chorwacji ma „w nogach” dwie dogrywki z rzędu, a między meczami jest tylko 3-4 dni na regenerację. Czy to może pozbawić Chorwatów szansy na wygraną z Anglią? Wpływ dogrywki rzeczywiście może być bardzo istotny.
Niby mówimy tylko o dodatkowych 30 minutach, a jednak trening tradycyjnie przygotowuje zawodników przede wszystkim na 90 minut. Potwierdzają to wyniki badań naukowych. Dr Liam Harper z Uniwersytetu w Huddersfield, który od wielu lat specjalizuje się w badaniu organizmów piłkarzy, przygląda się dogrywkom z wyjątkowym zainteresowaniem. Wie on bowiem, że organizm zawodnika już w okolicach 90. minuty znacząco słabnie. Dlaczego?
– Im bliżej 90. minuty, tym bardziej spada stężenie glikogenu w mięśniach. Podczas dogrywki ten proces najpewniej postępuje. Tymczasem glikogen to najlepsze źródło energii przy wysokiej intensywności wysiłku, co w futbolu może oznaczać różnicę między sukcesem i porażką. Gdy w trakcie dogrywki głównym paliwem stają się tłuszcze, wydajność spada. Po wyczerpaniu jednego źródła energii trzeba polegać na słabszym, co jest jednym z czynników pogarszających wyniki – sugeruje dr Harper.
Jego dotychczasowe badania nie dają złudzeń: w dogrywkach spada dokładność podań, a piłkarze nie mają już siły, by zdobywać się na szybkie kontry czy efektowne, precyzyjne dryblingi na małej powierzchni. Zresztą, pokrywa się to zapewne z obserwacjami większości kibiców.
Czy temu problemowi można zaradzić? Zdaniem Harpera tak, choć nie ma jednej, idealnej recepty dla zawodników. Podczas swojej pracy z angielskimi klubami (m.in. Sunderland i Barnsley) testował zasilanie organizmów piłkarzy węglowodanami przed dogrywką i efekty są obiecujące. Kondycyjnie nie było różnicy, natomiast celność podań rosła w porównaniu do wyników bez tej interwencji, co sugeruje pozytywny wpływ na umysł.
Teraz Harper zamierza próbować podawania węglowodanów zawodnikom nie tylko przed samą dogrywką, ale też przed meczem i w przerwie między połowami podstawowego czasu. W jego ocenie może to wydłużyć optymalną formę zawodników. Oczywiście nie ma mowy o posiłkach dla piłkarzy, węglowodany były w jego badaniach aplikowane w formie żelu.
Innym potencjalnie dobrym ruchem może być żucie przez zawodnika gumy kofeinowej w ciągu 5 minut przed rozpoczęciem dogrywki. Dotąd jednak najczęstszą ingerencją sztabu jest podawanie wody, co może być niewystarczające.
Źródło: British Journal of Sports Medicine. Fot: Soccer.ru