(I sprawić, żeby sama chciała tam przychodzić)?
Trenujesz i sprawia Ci to przyjemność. W zasadzie teraz to już Twój styl życia. Wiesz już jak układać sobie plan treningowy, dbasz o dietę, wysypiasz się. Nie brakuje Ci motywacji. W pewnym momencie chcesz, by Twoja Wybranka dzieliła z Tobą pasję, więc zaczynasz szukać odpowiedzi na odwieczne pytanie: Jak przekonać kobietę, żeby zaczęła chodzić na siłownię?
Oto 5 prostych kroków, które pomogą Ci to osiągnąć:
1. Zachęcaj, nie naciskaj.
Nie zapominaj – nie jesteś jej trenerem, tylko partnerem. Nie przygotowujesz jej do zawodów, tylko pomagasz wdrożyć zdrowy styl życia. Użyj zwrotu “Powinnaś zacząć chodzić na siłownię”, a sprawę możesz z góry uznać za przegraną 😉 (i zapewne okraszoną pytaniem-pułapką “Uważasz, że jestem za gruba?!) Zamiast nacisku i stawiania warunków – zaproś ją na spacer, może rower, rolki, basen itd. Ruszajcie się razem. Stopniowo możesz zacząć proponować coraz to inne formy aktywności. Pamiętaj – w tydzień nie zmienisz Królowej Kanapy w Królową Sztangi 😉
2. Nie krytykuj!
Nieważne, że Twoim zdaniem mogłaby zrzucić kilka kilogramów. Nieważne, że Twoim zdaniem mogłaby trenować 4 a nie 2 razy w tygodniu. Nieważne, że wolałbyś, żeby ćwiczyła w legginsach, a nie w dresie. Krytyką nie uzyskasz nic (może oprócz focha ;)) O ile krytyka i przyciskanie ambicji świetnie działa na facetów – z kobietami sprawa wygląda kompletnie odwrotnie. Ostra krytyka szybciej doprowadzi ją do powrotu do domu, niż zrobienia jeszcze jednej serii powtórzeń. Na marginesie – poczucie winy, jako środka do celu też nie działa 😉 Komplementy i dopingowanie zaprowadzą Cię znacznie dalej.
3. Poprowadź ją, żeby się nie motała 🙂
Poprosiłeś, żeby z Tobą poszła na siłownię. Zgodziła się – genialnie! Tylko co dalej? Ty robisz trening według planu, a Ona biedna mota się od maszyny do maszyny, coś tam próbuje ćwiczyć, jakieś kardio może na bieżni, ale koniec końców nie wie, co ze sobą zrobić. Po godzinie na twarzy zamiast satysfakcji widać zrezygnowanie i zniechęcenie. Nie pozwól na to! Zaproponuj jej plan treningowy – na początek łatwy, niezbyt wymagający, bardzo podstawowy. Niech to będzie zorganizowany czas, który pozwoli podejść do sprawy konkretnie. Na początku trening, po którym nie można się wczołgać pod prysznic naprawdę nie zachęca. Poważnie.
4. Pamiętaj, że Ona nie jest facetem 😉
Miałeś podły dzień w pracy – wyciśniesz złość na siłowni. Stałeś w korku 70 minut – odbijesz sobie frustrację na siłowni. Zaspałeś i jesteś głodny – zepniesz się w sobie dasz radę na siłowni. Nie chce Ci się ruszyć tyłka, mimo wszystko… Zrobisz trening na siłowni. Ty – tak. Ona – nie. Nawet absolutnie nie. Gorsze dni, zmienne nastroje, stres, nieukładające się włosy i buty, które nie pasują do topu – wszystko może się przyłożyć do kiepskiego nastawienia i tego, że będzie chciała zrezygnować i odpuścić trening. Nie frustruj się i nie rzucaj tego tak od razu 😉 Zaproponuj jej zmniejszenie obciążenia, albo jakiś lżejszy trening, albo może wspólne rozciąganie. Nawet, jeśli bardzo Cię to wkurza – pamiętaj, że lepszy słabszy trening, niż żaden 😉
5. Pilnuj progresu i nie zapominaj o gadżetach 😉
Kobiety uwielbiają rzeczy ładne – to nic nowego. Lubią też sukcesy, jak każdy chyba 🙂 Spraw jej uroczy notatnik (róż zawsze w cenie ;)), i zachęcaj do zapisywania swoich wyników. W chwilach zwątpienia nic tak nie podbudowuje jak dowód, że osiąga się sukcesy, nawet te małe (no może jeszcze dobry komplement się sprawdza 😉 ). Siłownia z reguły kojarzy się z bardzo surowym, męskim otoczeniem. Będziesz zaskoczony, jak wiele zmienia miętowy shaker, wałek do rolowania w kwiaty czy ręcznik z neonowym obszyciem 😉
Powodzenia!
PS. Wszystkie te rady przychodzą od kobiety, którą nie jeden człowiek, nie jeden raz próbował zaciągnąć na siłownię. Z przyjemnością stwierdzam, że w końcu się udało 🙂
Autorka: Paulina Patalas/Czarszka