FIT Magazyn: Wygrałaś tytuł Miss Fit Polski 2016! Jak czujesz się po tym osiągnięciu?
Marta Przybyła: Osiągnięcie tego tytułu jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i docenieniem dotychczasowej pracy. Bardzo zmotywowało mnie to do dalszego rozwoju i pracy nad sobą. Postawiałam sobie kolejne cele, do których będę dążyć.
Jak wyglądały przygotowania do wyborów? Towarzyszył ci stres? Na czym się skupiałaś?
O zakwalifikowaniu się do najlepszej dziesiątki dowiedziałam się tydzień przed finałem, także czasu do przygotowania było niewiele. Szybka mobilizacja i ustalenie planu działania na najbliższe dni. Przede wszystkim było to zwiększenie częstotliwości treningów. Robiłam po dwa treningi dziennie i zmodyfikowałam dietę. Następnie zajęłam się zorganizowaniem strojów do finału. Sukienkę koktajlową, w której miałam ostatnie wyjście podczas Wyborów, uszyła moja zaufana krawcowa. A czy towarzyszył mi stres? Nie, w ogóle go nie odczuwałam. Potraktowałam to jako wyzwanie. Lubię wyzwania! Byłam podekscytowana i nie mogłam doczekać się wieczornego występu. Wzbogaciłam się o nowe doświadczenia. Ważne było dla mnie, żeby dobrze wypaść, pokazać energię i przede wszystkim to, że dobrze czuję się na scenie i że jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
Z pewnością rodzina i znajomi są z ciebie bardzo dumni. Z jakimi opiniami „z zewnątrz” się spotykasz?
Rodzinie i najbliższym znajomym bardzo chciałabym podziękować. Wspierali mnie miłymi słowami, komentarzami, dzwonili po to, by powiedzieć, że trzymają kciuki i życzą powodzenia. Na co dzień spotykam się z gratulacjami, wiele osób mówi mi, że motywuję ich do działania. Widzą, że jeśli czegoś bardzo chcemy, to jesteśmy w stanie to osiągnąć. Przybyło mi też podopiecznych.
A jak zaczęła się twoja przygoda z aktywnym trybem życia?
Można powiedzieć, że od zawsze byłam związana ze sportem. Jako dziecko chodziłam przez 9 lat do szkoły sportowej o profilu pływackim. Po zajęciach szkolnych uczęszczałam również do klubu pływackiego. Byłam tancerką w zespole tanecznym NST Crew (taniec nowoczesny) oraz próbowałam różnych innych technik tanecznych, nawet salsy. Brałam udział w rozmaitych warsztatach prowadzonych przez polskich oraz światowej sławy choreografów. Musiałam niestety skończyć z tańcem, gdyż doznałam poważnej kontuzji, związanej z kręgosłupem. Miałam dwa lata przymusowej przerwy od jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Pozostała mi tylko rehabilitacja. Kiedy udało mi się pokonać chorobę, postanowiłam, że za wszelką cenę wrócę do formy. Tata zapisał mnie na siłownię. Początkowo trenowałam, aby poprawić stan zdrowia i kondycję. Chciałam też zrzucić kilka kilogramów. Wprowadziłam zdrowe nawyki żywieniowe, a od 1,5 roku udało mi się osiągnąć cel, a nawet go przeskoczyć! O kontuzji już nie pamiętam, sylwetka znacznie się polepszyła, żyję zdrowo. Dziś jest certyfikowaną trenerką personalną.
Dlaczego “bycie fit” jest dla ciebie ważne?
To po prostu mój styl życia. Pasja, która daję wiele możliwości rozwoju. „Być fit” to być w symbiozie ze swoim ciałem i psychiką. Praca nad konsekwencją, równowagą, zorganizowaniem i wytrzymałością, a przede wszystkim polepszanie samopoczucia i zdrowia. To jest dla mnie najważniejsze.
Czy masz jakieś cenne wskazówki dla wszystkich tych, którzy pragną osiągnąć wymarzoną figurę? Jak motywujesz innych?
Ważne, żeby postawić sobie cel. Musi być on mierzalny, realny i zdrowy. Kluczem do sukcesu jest dieta i trening. Musi iść to w parze i właśnie w takiej kolejności. Kiedy masz chwilę zwątpienia, nie możesz się poddawać, musisz znaleźć rozwiązanie do zmotywowania siebie. Dla każdego jest to co innego, a najważniejsze jest znaleźć złoty środek. Tylko to wymaga czasu, wytrwałości i konsekwencji. Kiedy kogoś motywuję, zawszę mówię „Możesz więcej niż myślisz”. Uwielbiam to stwierdzenie. Jedno zdanie, które każdy dopasuje do swojego celu, a daje niesamowitego kopa do działania. Wiele osób mówi mi, że motywuje ich mój szczery uśmiech. Widać w nim pozytywną energię i szczęście, które odnajduję w tym, co robię. Złota rada – uśmiechajcie się!
Co według ciebie było/jest najtrudniejsze?
Osobiście trudno jest mi wskazać te najtrudniejsze czynniki w „byciu fit”, gdyż odnajduję w tym zbyt wiele pozytywów. Uważam, że najtrudniejsze jest działanie na własną rękę, nie patrzenie na inne osoby. Trzeba robić swoje nie zważając na opinię innych i w tym wszystkim pozostać sobą. Nie jest to na tyle trudne, więc trzeba o tym pamiętać.
Jesteś również certyfikowaną trenerką personalną. A więc udało ci się połączyć pracę z pasją. Co sprawia ci największą satysfakcję w pracy z klientami?
Ich wyniki i progres. Cieszę się, kiedy widzę ich wytrwałość, zaangażowanie i to, jak stosują się do moich porad. Najlepsze są wiadomości od nich, kiedy piszą, jak cieszą się ze swoich wyników i dziękują mi za to. Moi podopieczni również motywują mnie do działania. Chcę im udowadniać, że są w stanie osiągnąć cel.
Jakie jest twoje największe marzenie zawodowe?
Przede wszystkim chciałabym się cały czas szkolić w tematyce dietetyki, treningów i w innych pochodnych dziedzinach. Możliwość rozwoju bardzo mnie ekscytuje. Świetnie jest się uczyć czegoś, co nas interesuje i jest naszym sposobem na życie. Przez moją pracę chcę nadal motywować innych. Nie ukrywam, że chciałabym również przygotować się do zawodów bikini fitness.
A prywatnie?
Nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy. Stawiam sobie mierzalne cele i tak samo moje marzenia również nie są wygórowane. Chciałabym podróżować, odkrywać inspirujące miejsca, spotykać ludzi, którzy mają pasję, ale zawsze z tej podróży chcę wracać do swojego rodzinnego domu, rodzinnego miasta – Katowic, które najbardziej napędza mnie do działania i tutaj, na Śląsku, czuję się właśnie najlepiej. W moim zmaganiach chcę, aby towarzyszyła mi rodzina, rodzice, którym wiele zawdzięczam.
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Fot. Michał Łepecki