Migrena jest najczęstszą chorobą neurologiczną – cierpi na nią 11-12 proc. społeczeństwa. Jest też najdroższą spośród schorzeń neurologicznych – jej koszty pośrednie mogą sięgać nawet 8,6 mld złotych rocznie – powiedzieli eksperci w rozmowie z PAP.
Ich zdaniem to sprawia, że opłacalne jest finansowanie nowych skutecznych terapii, które mogą ograniczyć koszty tej choroby.
„Migrena jest najczęstszą chorobą neurologiczną a zarazem najdroższą” – powiedział PAP prof. prof. Konrad Rejdak, Kierownik Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. Przypomniał, że w raporcie Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny z 2019 r. pt. „Społeczne znaczenie migreny – z perspektywy zdrowia publicznego i systemu ochrony zdrowia”, łączne koszty pośrednie migreny wyliczono na od 6,3 mld zł do 8,6 mld zł. W skład tych kosztów wchodzą koszty absenteizmu, czyli nieobecności w pracy oraz tzw. prezenteizmu, czyli znacznego obniżenia produktywności w pracy.
„Te ogromne koszty migreny wynikają przede wszystkim z tego, że dotyczy ona osób w wieku produkcyjnym, głównie młodych kobiet” – powiedział prof. Rejdak.
Prof. Jacek Rożniecki, kierownik Kliniki Neurologii, Udarów Mózgu i Neurorehabilitacji Uniwersytetu Medycznego w Łodzi przypomniał w rozmowie z PAP, że migrena nie jest wyłącznie bólem głowy, ale chorobą o złożonej symptomatologii.
Cierpi na nią ok 11-12 proc. populacji. W Polsce może to być nawet 4,5 mln osób, z czego ok 10 proc., czyli około 400 tys. – 450 tys. ma migrenę przewlekłą, tj. taką, w której pacjenci mają jakikolwiek ból głowy przez co najmniej 15 dni w miesiącu, z czego co najmniej przez osiem dni w miesiącu ból spełnia kryteria migreny.
Prof. Rejdak zwrócił jednak uwagę, że właściwe leczenie daje szansę na uzyskanie remisji, która może utrzymywać się przez długi czas, co znacznie redukuje liczbę osób dotkniętych aktywną chorobą.
Na migrenę częściej chorują kobiety (przeważnie w wieku rozrodczym) – trzykrotnie częściej niż mężczyźni, zwrócił uwagę prof. Rejdak.
Prof. Rożniecki wyjaśnił, że ból migrenowy jest zwykle początkowo zlokalizowany w połowie głowy, jednak później uogólnia się na całą głowę, a jego natężenie jest przeważnie silne lub bardzo silne. „Bardzo często, bo aż 70-80 proc. pacjentów, ma współtowarzyszące z bólem głowy nudności i wymioty. Część ma nadwrażliwość na bodźce świetlne i dźwiękowe, a czasem zapachowe” – tłumaczył prof. Rożniecki.
Jak zaznaczył, te objawy powodują, że pacjenci cierpią bardziej, niż gdyby mieli wyłącznie ból głowy. Dodał, że napad migreny trwa różnie długo, ale minimum cztery godziny, zwykle jednak prawie cały dzień, a czasem dwa lub trzy dni.
U około 10 proc. osób cierpiących na migrenę ataki są poprzedzone tzw. aurą, czyli pewnymi objawami zapowiadającymi wystąpienia w ciągu maksimum 60 min. napadu bólu migrenowego. Są to najczęściej zaburzenia wzrokowe, w typie mroczków, błysków przed oczami, ale mogą też wystąpić znacznie bardziej niepokojące objawy, imitujące udar mózgu lub przemijający atak niedokrwienny (TIA), jak zaburzenia mowy, połowicze niedowłady kończyn, zaburzenia czucia.
„Przy silnym ataku migreny pacjent jest wyłączony z normalnego życia – nie tylko nie może wykonywać ani pracy fizycznej, ani umysłowej, ale też nie może normalnie funkcjonować w domu, nie wspominając o pasjach i hobby. Zatem migrena powoduje bardzo znaczną niepełnosprawność” – podkreślił prof. Rożniecki.
Eksperci zaznaczyli, że najcięższą postacią migreny jest migrena przewlekła, ponieważ bóle występują bardzo często i związana jest z nimi duża niepełnosprawność. „Ta grupa pacjentów wymaga szczególnej opieki i leczenia, bo praktycznie te osoby nie są zdolne do normalnego funkcjonowania, a poziom ich cierpienia jest ogromny” – powiedział prof. Rejdak.
Jak wyjaśnili eksperci, w terapii migreny ważne jest wyedukowanie pacjenta na temat czynników wywołujących lub nasilających migrenę – takich jak nieregularność snu, spożywania posiłków, pewne pokarmy, w tym alkohol, a nawet niektóre leki. „To jest rodzaj edukacji, który czasem pomaga, ale tylko w pewnym niewielkim procencie” – powiedział prof. Rożniecki.
Jak wyjaśnił, leczenie farmakologiczne polega zarówno na leczeniu doraźnym bólu migrenowego, jak również – w przypadku częstych epizodycznych bólów migrenowych lub migreny przewlekłej – na dodatkowym leczeniu prewencyjnym, profilaktycznym.
W leczeniu doraźnym stosuje się m.in. paracetamol, kwas acetylosalicylowy, niesteroidowe leki przeciwzapalne, złożone leki przeciwbólowe oraz – najskuteczniejsze w leczeniu ataku migreny – tryptany.
„Niestety, częste przyjmowanie leków doraźnych zwykle pogarsza migrenę i to w dość krótkim czasie. Z jednej strony prowadzi do zwiększenia częstości napadów, czyli transformację migreny epizodycznej do migreny przewlekłej, z drugiej strony leki te często przyjmowane wywołują dodatkowy ból głowy, współtowarzyszący migrenie, który określa się jako ból głowy z nadużywania leków. Ból ten dodatkowo komplikuje migrenę i jej leczenie” – tłumaczył prof. Rożniecki.
Eksperci podkreślili, że wszystkim pacjentom, którzy mają albo migrenę epizodyczną z częstymi napadami bólu, albo migrenę przewlekłą, zaleca się rozpoczęcie dodatkowo terapii profilaktycznej w celu zmniejszenia liczby dni z bólem głowy oraz w celu zmniejszenia zażywania leków doraźnych.
„Tutaj mamy szeroką gamę różnych leków, w tym znane od kilkudziesięciu lat leki zapożyczone z innych specjalności, w tym m.in. z kardiologii, psychiatrii ale tez z innych podspecjalności neurologicznych” – powiedział prof. Rejdak.
Jak wymieniał prof. Rożniecki, są to leki stosowane w leczeniu nadciśnienia tętniczego i tachykardii, w tym beta-blokery oraz blokery kanału wapniowego, w leczeniu padaczki – kwas walproinowy i topiramat, czy leczeniu depresji – trójpierścieniowe leki przeciwdepresyjne, jak amitryptylina. „Leki te są jednak obarczone licznymi objawami niepożądanymi i wielu pacjentów ich nie toleruje” – podkreślił neurolog. Na przykład beta-blokery wywołują spadki ciśnienia tętniczego i znaczne zwolnienie akcji serca, flunaryzyna – lek z grupy blokerów kanałów wapniowych, powoduje senność w ciągu dnia i szybkie przybieranie na wadze, kwas walproinowy również powoduje przybór masy ciała, wypadanie włosów, łamliwość paznokci, ma też szkodliwy wpływ na wątrobę oraz teratogenny wpływ na płód (uszkadza płód), topiramat powoduje zaburzenia koncentracji, pamięci, trudności w uczeniu się, lek z grupy trójpierścieniowych leków przeciwdepresyjnych wywołuje z kolei senność w ciągu dnia i dużą suchość z jamie ustnej.
„W XXI wieku pojawiły się dwie nowe strategie profilaktycznego leczenia migreny” – podkreślił prof. Rejdak.
Jedną z nich jest toksyna botulinowa (a dokładnie Onebotulinumtoxin A) zarejestrowana do leczenia migreny przewlekłej – precyzował prof. Rożniecki – podaje się ją raz na trzy miesiące w postaci iniekcji w ściśle określone paradygmatem z badań klinicznych punkty na głowie i na szyi – od 31 do 39 punktów iniekcyjnych. „Toksyna botulinowa w migrenie przewlekłej daje wymierną korzyść: w porównaniu do placebo znamiennie redukuje liczbę dni z jakimkolwiek bólem głowy oraz dni z bólem migrenowym, jak również łączną liczbę godzin z bólem głowy w miesiącu. Dla pacjentów cierpiących na migrenę przewlekłą oznacza to znacząca ulgę w ich chorobie” – tłumaczył prof. Rożniecki.
Dodał też, że terapia ta jest również bardzo dobrze tolerowana przez pacjentów. „Toksyna botulinowa nie ma praktycznie działań niepożądanych, poza czasowym zlikwidowaniem zmarszczek na czole, co jest efektem ubocznym, ale często, u niektórych kobiet, również mile widzianym” – zaznaczył prof. Rożniecki.
Przypomniał, że mniej więcej cztery lata temu pojawiła się nowa generacja leków na migrenę. „Są to leki biologiczne – przeciwciała monoklonalne ukierunkowane na bezpośredniego „winowajcę” zaangażowanego w powstawanie migrenowych bólów głowy. Jest nim tzw. peptyd związany z genem kalcytoniny – w skrócie CGRP” – powiedział prof. Rożniecki. Dwa z tych przeciwciał blokują CGRP, a jedno przeciwciało neutralizuje receptor dla tego peptydu, również blokując w ten sposób jego biologiczne działanie.
Badania kliniczne wykazały, że u ok. 70 proc. chorych dochodzi o redukcji bólów migrenowych o 50 proc., u 40 proc. poprawa wynosi 75 proc., a u około 10-15 proc. pacjentów – aż 100 proc., co oznacza, że w przeciągu miesiąca w ogóle nie mają oni bólów głowy.
„Leki te podaje się w iniekcjach podskórnych raz na miesiąc a jeden z nich – opcjonalnie w potrójnej dawce raz na trzy miesiące. Są więc bardzo wygodne w stosowaniu, dają też bardzo szybki efekt. Są skuteczne u chorych, u których wcześniej zawiodło nawet kilka terapii doustnych.
Te dwie strategie – zarówno toksyna botulinowa, jak i przeciwciała monoklonalne przeciwko CGRP lub receptorowi dla CGRP – są bardzo skuteczne oraz bardzo dobrze tolerowane, i wygodne w stosowaniu, a pacjenci nie muszą pamiętać o codziennym przyjmowaniu leku, jak to dotyczyło terapii doustnych” – podkreślił prof. Rożniecki. Zwrócił też uwagę, że dodatkową korzyścią obu tych terapii jest ich skuteczność także u pacjentów ze współistniejącą depresją (w chorych z migreną przewlekłą sięga ona 50 proc. przypadków), oraz zmniejszenie wykładników depresji.
Prof. Rejdak zaznaczył, że ani toksyna botulinowa, ani przeciwciała monoklonalne nie są w Polsce refundowane. „W Polsce nie mamy niestety tradycji refundowania leków na ból migrenowy. Praktycznie żadne leki nie były i nie są refundowane. Leki klasyczne stały się bardziej dostępne, ponieważ są już w formie generycznej, więc są dużo tańsze i obecnie pacjenci z migreną mogą je kupować. Jednak dostęp chorych do toksyny botulinowej i leków biologicznych jest ze względu na wysoką cenę bardzo ograniczony” – ocenił specjalista.
Prof. Rożniecki dodał, że z farmakoekonomicznego punktu widzenia refundacja nowych leków na migrenę byłaby bardzo opłacalna, ze względu na ogromne koszty pośrednie choroby związane z niezdolnością do pracy. Wyliczyły i doceniły to systemy ochrony zdrowia w licznych krajach europejskich.
„Sama terapia migreny jest tańsza niż koszty absencji w pracy, zwolnień lekarskich, pobytów na izbach przyjęć czy hospitalizacji. Całe społeczeństwo ponosi te odroczone koszty” – tłumaczył prof. Rejdak.
Dzięki skutecznej terapii profilaktycznej chorzy na migrenę mogą pracować i normalnie funkcjonować, co minimalizuje pośrednie koszty choroby. „To są bardzo atrakcyjne formy terapii i pacjenci z większości krajów Europy mają szansę to docenić, gdyż mogą stosować je w ramach refundacji. Niestety, polscy chorzy na migrenę refundacji tych leków nie posiadając wciąż mają do nich ograniczony dostęp” – podsumował prof. Rożniecki. (PAP)
autorka: Joanna Morga
jjj/ ekr/, PAP Nauka w Polsce