W czasie, gdy jedni decydują się zaszczepić w celu ochrony zdrowia, inni twierdzą, że to dla nich zbyt niebezpieczne. Te rozbieżności w działaniu raz na zawsze postanowiło rozstrzygnąć Zgromadzenie Ogólne Polskiej Akademii Nauk
Z każdym rokiem spada liczba dzieci, które są objęte obowiązkowymi szczepieniami. W 2012 r. nie zaszczepiono 5340 osób – spośród tych, które powinny szczepienie przyjąć; w 2013 r. było to 7248 osób, w 2014 – 12 681. Z nieoficjalnych danych podanych przez PAN wynika, że w 2015 r. nie zaszczepiono 16 689 dzieci. Ta tendencja zaniepokoiła Zgromadzenie Ogólne PAN, które wyraziło swoją opinię na ten temat.
– Warto pamiętać, że opinie o szkodliwości szczepień są całkowicie nieuzasadnione i nie mają żadnych podstaw naukowych – powiedział wiceprezes PAN prof. Stanisław J. Czuczwar. Dodał też, że związek pomiędzy szczepieniem na świnkę, różyczkę i odrę a występowaniem autyzmu, który często jako argument przywołują przedstawiciele tzw. ruchu antyszczepionkowego – okazał się badaniem zmanipulowanym.
Wykonano wiele badań w różnych krajach, które wykluczyły, że istnieje jakikolwiek związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy szczepieniami, wykonywanymi także przeciwko odrze, śwince czy różyczce a autyzmem u najmłodszych. Potwierdza to członek komisji ds. epidemiologii i bioterroryzmu przy Radzie Sanitarno – Epidemiologicznej, dr hab. Aneta Nitsch-Osuch i dodaje, że bezpieczne okazały się też inne szczepionki (m.in. przeciwko wirusowi HPV) lub ich składniki (jak np. substancja konserwująca tiomersal), które podejrzewano o niekorzystne działanie.
– Szczepionki, które są dopuszczone do obrotu, należą do preparatów najlepiej przebadanych spośród wszystkich preparatów farmaceutycznych – zaznacza konsultant krajowa ds. epidemiologii, dr Iwona Paradowska-Stankiewicz. Podkreśla także, iż proces tworzenia jednej takiej szczepionki trwa wiele lat, a jego kontrola jakości 70% całego procesu produkcji.
Specjaliści uważają, że jedną z przyczyn negatywnego oceniania szczepionek jest też bagatelizowanie chorób zakaźnych. Takich chorób nie widać gołym okiem, dlatego tak często uważamy, iż danej osobie nic nie jest. Tak naprawdę ten człowiek może cierpieć, ponieważ nie zainterweniował w odpowiednim momencie.
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w naszym kraju jest stabilna i korzystna, trzeba jednak pamiętać, że to może się w każdym momencie zmienić. Badacze uważają, że pierwszym krokiem do tego jest zaniechanie szczepień ochronnych.
Takie ruchy antyszczepionkowe istniały jednak tak długo jak same szczepionki. Ich początków można się doszukiwać już w XVIII w. Dokładnie w 1796 r., brytyjski lekarz Edward Jenner wykonał szczepienie przeciwko ospie prawdziwej. Wtedy choroba ta dziesiątkowała miasta i wsie, a uczony chciał przerwać ten ciąg. Ludzie, zamiast zaczekać na efekty działań zaczęli się obawiać szczepień ochronnych. Wierzyli też, że po ich wykonaniu człowiekowi może wyrosnąć np. dodatkowa kończyna.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl