W USA odnotowano przypadek odwiezienia do szpitala z powodu spożycia potwornie ostrej papryczki. To tylko jeden z przykładów, że czasami nie warto być kozakiem…
Pikantna kuchnia ma wielu zwolenników, nie bez racji zresztą. Papryczki chili, dla przykładu, są nie tylko bogactwem witamin C i tych z grupy B, ale również kapsaicyjny – antybakteryjnej, przeciwbólowej, mającej znaczenie w profilaktyce cukrzycy czy nowotworów. Bywają uznawane za naturalne spalacze tłuszczu w organizmie. Spożycie kapsaicyny powoduje wzrost termogenezy organizmu i zwiększa zdolność organizmu do spalania tkanki tłuszczowej.
Kapsaicyna odpowiada za ostrość papryczek i tu pojawia się pewne zastrzeżenie: co za dużo, to nie zdrowo. Nie chodzi o ilość zjedzonej papryki, ale o zawartość kapsaicyny w niej. Niedawno podczas konkursu w jedzeniu ostrej papryki w stanie Nowy Jork jeden z uczestników zaczął najpierw wymiotować, a następnie po paru dniach trafił do szpitala z potwornymi bólami głowy i bólem szyi.
Okazało się, że 34-latek cierpi z powodu zespołu odwracalnego skurczu naczyń mózgowych (reversible cerebral vasoconstriction syndrome, RCVS). W skrócie: tętnice doprowadzające krew do mózgu bardzo nagle i gwałtownie ścieśniają się, ograniczając dopływ krwi i powodując ogromny ból.
To pierwszy zaobserwowany przypadek RCVS spowodowanego spożyciem papryki. Ile jej zjadł? Jedną małą papryczkę. Tyle że była to odmiana California Reaper, która jest ok. 300 razy mocniejsza od typowej jalapeno.
Opisujący ten nietypowy przypadek dr Kulothungan Gunasekaran nie odradza wprawdzie zjadania ostrej papryki, nawet Carolina Reaper, ale przestrzega wszystkich spożywających papryczki chili, aby – jeśli nagle pojawi się ból głowy – natychmiast szukali pomocy medycznej. Do innych objawów mogą zaliczać się zaburzenia przytomności, majaki.
PAP / własne. Fot: Freepik.com