Choroby poliglutaminowe wciąż stanowią sporą zagadkę dla lekarzy. Okazuje się, że niekodujące RNA może stać się rozwiązaniem tych problemów. Co to oznacza dla chorych?
O tym, jak trudne jest odnalezienie terapeutyku, który powstrzyma lub opóźni przebieg chorób poliglutaminowych najlepiej wiedzą ci, którzy już od lat nad tym pracują. Mają oni za zadanie znaleźć taki lek, który pomoże wszystkim borykającym się z jedną z dziesięciu tego rodzaju dolegliwości. Jak można zatem odnaleźć jeden lek na tyle różnych chorób? Podstawą do jego znalezienia jest ta sama mutacja. Stoi ona za każdą z tych przypadłości, a więc lek odnoszący się do tej mutacji mógłby pomóc większej liczbie chorych.
Choroby poliglutaminowe ujawniają się na ogół w wieku średnim 35-50 lat. Długość powtórzeń istotnie koreluje z wiekiem wystąpienia objawów. Im dłuższy ciąg powtórzeń, tym wcześniej można zauważyć objawy chorób. W przypadku choroby Huntingtona mogą już chorować nawet dzieci 5-6 lat, a jeżeli powtórzenia są krótsze to pierwsze symptomy mogą się pojawić u osób pięćdziesięcioletnich i starszych.
Osób mierzących się z chorobami poliglutaminowymi jest stosunkowo niewielu, np. w Polsce zespół Huntingtona zdarza się średnio u jednej na 15 tys. osób. – DNA składa się z 4 liter – C, A, G, T. Rdzeń choroby to wydłużony ciąg trzech liter CAG w obrębie uszkodzonych genów. Powtórzenia w łańcuchu DNA występują naturalnie. Dla genu huntingtyny jest ich zazwyczaj mniej niż ok. 35. Przy mutacji tego genu w chorobie Huntingtona liczba powtórzeń może osiągnąć nawet 150 sekwencji ciągu trójnukleotydowego CAG – zauważa Anna Stroynowska-Czerwińska, która przebadała mechanizm działania niekodujących RNA, a więc tych części składowych, które mogą się okazać pomocne w terapii.
Skąd ta charakterystyczna nazwa chorób poliglutaminowych? Wszystko zaczyna się od wydłużonego ciągu CAG w kodującej sekwencji genu. To ona decyduje o sekwencji aminokwasowej białka, a co za tym idzie wpływa na obecność wydłużonego ciągu jednego aminokwasu, a dokładniej glutaminy, tworząc fragment poliglutaminowy, od którego pochodzi nazwa wspomnianej grupy chorób. Co za tym idzie, właściwości tego białka są zmienione, a to sprawia, że w komórkach powstają różne patologie. Szczególnie wrażliwe na tego typu zmiany są komórki ośrodkowego układu nerwowego, a więc mózgu.
Wspomniane niekodujące RNA to pewien wyjątek. Zazwyczaj jest bowiem tak, że DNA w komórce koduje geny. Te są przepisywane na język RNA, a potem na język białka. Białko z kolei jest odpowiedzialne ze wiele cech naszego organizmu. Odpowiada m.in. za kolor włosów, oczu czy metabolizm. Badania prowadzone na samym początku XXI wieku pokazały jednak, że istnieje również spora część niekodujących RNA, a więc tych, które nic nie mówią o białku.
Początkowo uważano, że takie niekodujące RNA na nic się nie przydaje. Potem okazało się jednak, iż pozwala ono określić, kiedy i w jakich ilościach powstaje białko. Zanim niekodujące RNA zostanie jednak wykorzystane czeka nas długa droga. Naukowcy muszą bowiem nie tylko sprawdzić, jak one działają oraz znaleźć sposób, aby powstałe na tej podstawie leki udało się wprowadzić do organizmu. Jeśli na mutacje podatne są np. komórki nerwowe, to małe niekodujące RNA będą musiały zostać dostarczone do mózgu, co jest problematyczne choćby przez obecność bariery krew-mózg.
Podobne badania prowadzą również Amerykanie, ale najbliższe lata będą decydujące i dopiero po ich upływie mamy szansę dowiedzieć się czegoś więcej.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl