Kocha swoją pracę, ludzi z którymi pracuje i uśmiech swojego synka, Michała. Paulina Piliszek, współwłaścicielka Marki MYONI GROUP Sp. z o.o., zajmującej się nieruchomościami klasy Premium. To syn i mąż inspirują ją do działania i rozwoju a każdy zadowolony klient to znak, że jest właściwą kobietą na właściwym miejscu.
Redakcja: Skąd czerpie pani motywację w najtrudniejszych zawodowych chwilach, kiedy wszystko wydaje się iść źle?
Paulina Piliszek, współwłaścicielka Marki MYONI GROUP Sp. z o.o., zajmującej się nieruchomościami klasy Premium: Faktycznie, parę razy w moim życiu zawodowym zdarzyły się sytuacje, kiedy coś mi nie wyszło, miałam wszystkiego dość i powiedziałam sobie „rzucam to i wyjeżdżam w Bieszczady”. Nigdy jednak do tego nie doszło, może szkoda 😉 . A tak poważnie – wiadomo, że w życiu zdarzają się upadki i wzloty, to nieuniknione. Ważne jest, żeby się nie załamywać i nie rozpamiętywać wciąż swojej porażki (choć może to jest porażka tylko w naszym własnym mniemaniu, a otoczenie widzi to inaczej?). Ja generalnie mam silną motywację wewnętrzną – robię to, co lubię, otaczają mnie fajni ludzie i jestem naprawdę dumna z siebie i z naszej firmy. Mimo kilku potknięć, widzę fantastyczne efekty pracy tak mojej, jak i całego zespołu.
Doskonałą motywacją, chyba dla wszystkich, są również nagrody. Nawet Państwo nie wiedzą, jak uskrzydliła mnie informacja o tym, że zostałam wybrana do projektu „Cztery pory sukcesu”!!! To niesamowite, kiedy ktoś sam Cię znajduje i mówi, że podoba mu się to, co robisz. Wykorzystam okazję, aby raz jeszcze podziękować Grupie Medialnej Lifestyle Coach za to niezwykłe wyróżnienie i już nie mogę się doczekać efektów naszej współpracy!
I ostatnia rzecz na koniec, pamiętajmy też o tym, żeby nie traktować wszystkiego śmiertelnie poważnie, odrobina humoru jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Jaką część ze swoich obowiązków lubi pani najbardziej, a co jest rzeczywiście koniecznością, którą jednak trzeba wykonać?
Zdecydowanie najbardziej lubię spotkania z ludźmi, z naszymi Klientami. W przeważającej części nie są to stricte biznesowe rozmowy, ale dialogi o życiu, rodzinie, podróżach, anegdotki z życia wzięte. To jest miłe, że ludzie obdarzają mnie sympatią i zaufaniem.
Bardzo lubię też moment, kiedy fizycznie rozpoczynamy nowy projekt. Na budowie jestem bardzo często więc mogę obserwować, jak budynek rośnie w oczach: najpierw jest olbrzymia dziura w ziemi, mnóstwo sprzętu, kręcących się wokół ludzi, a za parę miesięcy stoi budynek. To niesamowite uczucie móc brać w tym udział.
To czego nie lubię, to praca związana z tym, co trzeba wykonać zanim rozpoczniemy budowę, czyli projekty, pozwolenia itd. To jest zawsze trudne i wcale nie dlatego, że nie stosujemy się do przepisów prawa tylko niestety często bardzo ciężko załatwić coś w urzędzie. Zawsze jest to długi proces.
No i jako rasowa humanistka nie cierpię Excela 😉 !
Proszę podać CZTERY najważniejsze elementy, składające się na osiągnięcie sukcesu zawodowego.
Motywacja, konsekwencja w dążeniu do celu, dyscyplina i optymizm!
CZTERY osoby z pani życia zawodowego czy prywatnego, mające największy wpływ na pani rozwój i pogląd na życie to…? Czego pani się od nich nauczyła?
Jako pierwszego wymienię męża, i wcale nie dlatego, ze należy mu się to z urzędu 😉 . Po prostu on jako pierwszy uświadomił mi moje własne możliwości i niesamowicie mnie zmotywował. Od tego wszystko się zaczęło, bez jego niezachwianej wiary we mnie nie odkryłabym, że mam tę moc! I umiem ją wykorzystać 🙂 .
Jako drugą wymienię Kasię, którą poznałam jako Klientkę a z czasem się zaprzyjaźniłyśmy. Kasia jest fantastycznym lekarzem, do tego realizuje mnóstwo różnych projektów start-upowych, które zdobywają uznanie na całym świecie. To prawdziwy człowiek renesansu. Pamiętam początki naszej znajomości (to właściwie były też początki mojej samodzielnej pracy w firmie), ileż ja od niej usłyszałam mądrych komplementów na swój temat. To było niesamowite, bo znacząco ugruntowało moją samoocenę, w końcu po raz pierwszy miałam tak otwarty i szczery feedback ze strony Klienta. Kiedy dowiedziała się o moim udziale w projekcie „Cztery pory sukcesu” powiedziała tylko „właściwa kobieta na właściwym miejscu” J .
Kontakt mamy do tej pory i Kasia wciąż jest dla mnie niesamowitą inspiracją, przykładem tego, że chcieć to znaczy móc!
Jako, że skończyłam filologię polską nie mogę pominąć twórców znanych z literatury i mojego ukochanego Hermana Hessego. Znakomity prozaik i eseista niemiecki z ogromną awersją do swojego kraju. Jego egzystencjonalna powieść pt.: „Wilk stepowy”, przeczytana jeszcze we wczesnym liceum, wywarła na mnie ogromne wrażenie. Po lekturze tej książki też miałam wrażenie, że nie pasuję do otaczającego mnie świata, ale na szczęście mi przeszło 😉 . Główny bohater, Harry Haller odbywa podróż w głąb siebie w poszukiwaniu swojej prawdziwej egzystencji. Niezwykła, magiczna książka dla wrażliwców, kto nie zna, niech czym prędzej przeczyta. Po przeczytaniu „Wilka stepowego” zapragnęłam kupić sobie araukarię (niewtajemniczonych odsyłam do książki) 😉 .
I last but not least, czyli Ania z Zielonego Wzgórza, bohaterka powieści Lucy Maud Montgomery. Chyba najczęściej czytana przeze mnie książka w całym moim dzieciństwie i… a co tam, przyznam się – w młodości też. Żałuję, że nie jest to książka „chłopacka”, jak mawia mój syn, bo pewnie mu jej nie przeczytam, a miałabym niezły pretekst, żeby raz jeszcze do niej wrócić. Ania – wrażliwa twardzielka, feministka, dziewczyna walcząca o swoje marzenia, chyba nie muszę mówić, że odnajdywałam w niej samą siebie. I na koniec chyba mój ulubiony cytat z tej książki: „Zaledwie osiągnęłaś jeden cel, już inny, wyższy jeszcze, ukazuje ci się w dali… I to właśnie czyni życie tak miłym!”. Ten cytat jest wciąż aktualny w moim życiu i oby tak było jak najdłużej!