Silna i seksowna kobieta, światowej sławy StrongWoman, która kocha swoją pracę. Poprzez wytrwałość i pasję, Sylwia Reichel pokazuje wszystkim, że warto spełniać marzenia. „To jest podobnie, jak w związku: kłócimy się, tęsknimy i przeżywamy piękne chwile. Tak samo z treningami. Cieszę się nimi. Czasami mam wszystkiego dość, ale ostatecznie tęsknię i wracam szybko, bo nie umiem bez tego żyć”.
FIT Magazyn: Jesteś aktualną II Vice Mistrzynią Świata StrongWoman (Arnold Classic USA 2015 r.) i jedyną w historii Polski! Co oznacza dla ciebie to osiągnięcie?
Sylwia Reichel: Przede wszystkim jest to zwieńczenie lat moich ciężkich treningów. Udowodniłam sobie, że można zrobić coś wielkiego, jeśli tylko się o czymś naprawdę marzy, mimo przeciwności losu. Dla mnie to doświadczenia i wspomnienia, których nikt mi nigdy nie odbierze, a uczucie, kiedy odbiera się historyczny medal dla Naszego kraju, jest po prostu bezcenne…
Czy już od dziecka interesowałaś się sportem? Jak wyglądała twoja droga do miejsca, w którym znajdujesz się obecnie?
Tak, od zawsze byłam aktywnym dzieckiem. Zapisywałam się na wszelkie zajęcia sportowe proponowane przez szkołę. Kiedy byłam nastolatką, zapisałam się na karate kyokushin i moja przygoda ze sportami walki trwała ok. 11 lat. Na tym polu wywalczyłam sporo medali Mistrzostw Polski. Zarówno w karate, jak i w kickboxingu oraz formule Tajskiego boksu, który uważany jest za najbrutalniejszy uderzany styl sportów walki. Kiedy do Polski „wszedł” CrossFit, oszalałam na punkcie takiego treningu i zaczęłam bardzo mocno podążać w tym kierunku i właśnie dzięki temu odkryłam, że praca ze sztangą i wszystkie ćwiczenia siłowe sprawiają mi dużo większą łatwość niż innym kobietom. Bardzo szybko zaczęłam się rozwijać siłowo i wiedziałam, że to jest to, czego szukałam całe życie. Postanowiłam sprawdzić się w konkurencji StrongWoman w Polsce, wygrywając polskie eliminacje do Mistrzostw Świata w USA.
Postawiłam sobie bardzo ambitny cel i mimo tego, że w Ameryce jest to bardzo popularne, to trenując wiedziałam, że jestem w stanie pokonać każdego. Wewnętrzne poczucie własnej wartości było wprost proporcjonalne do wkładu, jaki poczyniłam, aby zdobyć ten medal. Trenowałam wiele godzin dziennie, przerzucałam tony kilogramów na treningach, byłam na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. Odcięłam się od znajomych i zrobiłam sobie dosłownie „obóz pracy”. Postawiłam na szali wszystko, nawet kwestie rodzinne, bo dziś już nie jestem ze swoim małżonkiem. Ludzie widzą tylko efekt końcowy, a to, co się dzieje ze sportowcami „za kulisami”, to nierzadko prawdziwa cielesna wojna.
Czy motywacja do treningów przychodzi z łatwością?
Kocham to! Myślę, że w tej odpowiedzi zawiera się wszystko. To jest podobnie, jak w związku: kłócimy się, tęsknimy i przeżywamy piękne chwile. Tak samo z treningami. Cieszę się nimi. Czasami mam wszystkiego dość, ale ostatecznie tęsknie i wracam szybko, bo nie umiem bez tego żyć.
Jesteś StrongWomanką, trenerką personalną, prezenterką. Która aktywność cieszy najbardziej i dlaczego?
Generalnie chciałam sprostować jedną kwestię. Zdobycie medalu w StrongWoman zaszufladkowało mnie totalnie jako muskularną kobietę, która żyje tylko jedną dyscypliną. Chciałam podkreślić, że na co dzień ćwiczę funkcjonalnie, biegam, pływam i uprawiam szeroko rozumiany fitness. Dbam o ciało, jak każda inna fitnesswoman. Zależy mi, aby ciało było sprawne i ładnie umięśnione i taki rodzaj trenowania cieszy mnie najbardziej. StrongWoman to ciężka i niewdzięczna dyscyplina, na poziomie „pro” daleko jest temu do radosnego podejścia. Zresztą każdy sport z naciskiem psychicznym na medal, to ciężka robota. Trenerką jestem od wielu lat i uwielbiam pracę z ludźmi. Kiedy wiem, że moja wiedza przekłada się na zadowolenie innych, jest to wielką nagrodą dla mnie. Pasjonuje mnie układanie nietypowych treningów, ciekawych i dynamicznych, aby pokazać, jak w prosty sposób można się tym bawić. Występy na żywo przed publicznością to jest to, co uwielbiam. Zawsze staram się dać tyle energii, aby wycisnąć ostatnie poty z trenujących. Chcę, aby ludzie pokochali treningi i fit styl życia, a nie tylko uważali to za przykry obowiązek. Dlatego powstał serwis www.reichelfit.pl, aby każdy mógł się czymś zainspirować.
Pomogłaś już tysiącom ludzi. Co okazuje się najtrudniejsze dla podopiecznych?
Chyba takie proste przyziemne sprawy, jak brak czasu, brak sprzętu, strach przed dietą, itp. Takie zwyczajne ludzkie dylematy. Staram się modyfikować wszystko tak, aby zminimalizować te obawy. Wiem, jak ludzie teraz się śpieszą, nie mają czasu na „dbanie o siebie”, a jednak staram się proponować rozwiązania i przekonuję, że to najlepsza inwestycja w siebie, jaką możemy poczynić.
Na podstawie wieloletniej pracy stworzyłaś autorskie systemy treningowe. Na czym polegają?
Tak. Utworzyłam portal www.reichelfit.pl, który ruszył na dniach, tam można znaleźć moje programy treningowe, żywieniowe i mój videoblog z kanałem na YT. Treningi, które oferuję są krótkie, bo trwają od 10 do 30 minut, proste do wykonania nawet w warunkach domowych i – przede wszystkim – są skuteczne.
Oparte są o najnowsze badania na temat treningów interwałowych i funkcjonalnego treningu wzmacniającego. Świetnie sprawdzają się pod kątem innych dyscyplin sportowych jako uzupełnienie. Z powodzeniem korzystają z nich panowie i panie, spalając tkankę tłuszczową i budując silne, sprawne, jędrne ciało. Mówię, że to treningi 3xS: SILNI, SPRAWNI, SEXY, czyli coś dla prawdziwych „BadAssów” (śmiech). Efekty widać już po 3-6 tygodniach stosowania planu treningowego i żywieniowego. Bardziej zacięte osoby potrafią dokonać w tym czasie swoją prawdziwą transformację.
Z jakimi opiniami na swój temat spotykasz się najczęściej?
Jak wspominałam, bardzo mocno zaszufladkowano mnie jako kobietę-cyborga (śmiech). Ale, na co dzień jestem taka sama, jak większość kobiet – gospodyni domowa! Chodzę na zakupy, gotuję, sprzątam, chodzę na randki. Bardzo lubię typowe dla kobiet zabiegi kosmetyczne, ciuchy, itp. Bardzo marzy mi się przełamanie stereotypu z „babochłopa” na seksowną, silną, pewną siebie kobietę. To naprawdę jest duża różnica! Ostatnio bardzo mocno kręci mnie „Brazylijski Fitness styl” jeśli chodzi o kobiecą sylwetkę, czyli spora, jędrna i umięśniona pupa oraz nogi z zarysowaną talią i podkreślonymi barkami. Te dziewczyny przy tym są naprawdę silne i sexy. Sylwetkowo, obecnie to dla mnie wzór. Myślę, że jestem na dobrej drodze, aby pokazać wszystkim, że bycie fit to same plusy.
Co jest twoim największym marzeniem?
Obecnie marzę o swoim rozwoju osobistym i zawodowym. Mam wiele planów związanych oczywiście z rozwojem mojego serwisu www i kanału na youtube. Chciałabym wydać także swoja książkę, albo zagrać w jakimś filmie akcji (śmiech). Pracuję jeszcze z kilkoma wyczynowymi sportowcami, w tym z Tymkiem Lisem, który może zostać moim medalowym następcą w StrongMan do 90kg. Jest bardzo pracowity i bardzo utalentowany. Ma „gen” do tego sportu. Marzę, aby wychować właśnie kolejnego mistrza sportu i aby dawać innym dużo radości i satysfakcji.
Co stanowi dla ciebie największe wyzwanie?
Obalenie utartych stereotypów i mitów dotyczących treningu, jak np.: „Kobieta nie może trenować facetów z powodzeniem”, „Trening siłowy, a jego wpływ na kobiecą sylwetkę”, „Umięśnione ciało nie jest sexy”, „Trzymanie diety jest drogie i czasochłonne”, „Na diecie muszę być głodny/a”, itd. Chcę, aby ludzie przekonali się do mojej charakterystycznej osoby i zaufali mojej wiedzy.
Co chciałabyś przekazać wszystkim czytelnikom FIT Magazynu?
Chciałabym powiedzieć, aby nigdy nie przestawali dążyć do swojego celu i nigdy nie zwątpili w swoje możliwości. Nigdy nie wiemy, jak blisko jesteśmy obranego celu, a być może, kiedy planujemy odpuścić, już tylko krok dzieli nas od zwycięstwa. Nie bójcie się podejmować trudnych decyzji, bo dzięki temu zawsze będziecie się rozwijać i przede wszystkim będziecie żyć spełnieni.
Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Fot. Archiwum Bohaterki