Spróbuj odnosić sukcesy w jednej z najcięższych dyscyplin sportowych świata jakim jest kolarstwo górskie, studiować historię na tak elitarnej uczelni jak Uniwersytet w Zurychu i jeszcze intensywnie udzielać się medialnie. Dla 24-letniej Jolandy Neff, świeżo upieczonej mistrzyni świata w kolarstwie górskim i koleżanki Mai Włoszczowskiej z drużyny Kross Racing Team, to codzienność. Jej przykład pokazuje, że ciężka praca i życiowe wyrzeczenia nie znaczą nic wobec finalnego celu, jakim jest tytuł najlepszej.
Ta złotowłosa Szwajcarka, pomimo młodego wieku, jest uznawana w środowisku za niemalże fenomen. Ma na swoim koncie mnóstwo medali i wyróżnień. Neff już w 2011 roku, czyli u progu dorosłości, zdobyła złoty medal juniorek na mistrzostwach świata Europy MTB w Dohňanach. Na zawodowstwo przeszła dwa lata później i od razu zgarnęła trzy złote medale – srebrny w sztafecie na Mistrzostwach Europy w Bernie oraz złoty w U-23 i znowu srebrny w eliminatorze na Mistrzostwach Świata w Pietermaritzburgu. W sezonie 2014 Pucharu Świata MTB stawała na podium w czterech z siedmiu zawodów, odnosząc trzy zwycięstwa. Ostatecznie w klasyfikacji końcowej uplasowała się na pierwszej lokacie.
W 2015 roku zdobyła złoty medal na Igrzyskach Europejskich w Baku. Z kolei rok później okazała się najlepsza w pierwszej edycji Tour de Pologne Kobiet, nie dając szans rywalkom. A na ubiegłorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Rio dojechała do mety jako szósta.
Niezmordowana, niepokonana
Przez długi czas była liderką rankingu Międzynarodowej Unii Kolarskiej, a w tym sezonie zdobyła też tytuł mistrzyni Szwajcarii w kolarstwie górskim. Do drużyny Krossa dołączyła w 2016 roku, a o tym transferze w środowisko kolarskim szybko zrobiło się głośno. Podczas ostatniej edycji wyścigu Pucharu Świata tego roku we Włoszech w Val di Sole ambitna „Jolka Demolka” triumfowała na podium, zajmując czwarte miejsce w klasyfikacji ogólnej. To m.in. dzięki niej Kross Racing Team okazał się najlepszym kobiecym zespołem klasyfikacji ogólnej. Wreszcie przyszły wrześniowe Mistrzostwa Świata w Cairns. Walcząc z australijskim skwarem Jolanda Neff dosłownie rozgromiła swoje rywalki, dojeżdżając na metę jako pierwsza i to ze sporą przewagą. Tym samym w rewelacyjnym stylu zdobyła tytuł mistrzyni.
Jak jeździ się jej w polskiej drużynie? – Kocham atmosferę, panującą w naszym zespole. Wszyscy ciężko pracują, ale nigdy nie zapominają o dobrym humorze. Nie do końca czuję się dobrze w szwajcarskim sportowym otoczeniu i odnoszę wrażenie, że tam każdy za wszelką cenę chce udowodnić, ile jest wart. A przede wszystkim, że jest lepszy od innych – opisuje Jolanda. – W Kross Racing Team czuję się jak w domu. Maja jest dla całego zespołu wzorem, troszczy się o nas i zawsze szuka najlepszego wyjścia z sytuacji. Wszyscy tutaj szanują się nawzajem, niezależnie od tego jak bardzo ktoś jest utalentowany i jak sobie radzi. W dodatku uważam, że Polacy mają więcej dystansu do siebie niż Szwajcarzy. Bardziej swobodnie podchodzą również do planowania całego dnia – podkreśla.
Warto dodać, że oprócz kolarstwa górskiego Jolanda odnosi sukcesy także w kolarstwie szosowym. W 2015 roku została mistrzynią Szwajcarii w tej dyscyplinie.
Ważny balans życiowy, bo łatwo zwariować
Zaledwie 24-letnia mistrzyni, oprócz ścigania się po wertepach z najlepszymi i udzielania się medialnie, studiuje historię na Uniwersytecie w Zurychu. Jak udaje jej się łączyć karierę sportową z nauką tak, żebym mieć jeszcze chociaż odrobinę czasu dla siebie?
– Chodzi tak naprawdę o złapanie odpowiedniego balansu. Często muszę walczyć o to, by w natłoku pytań od prasy czy dziennikarzy prowadzących programy telewizyjne wyszarpać jak najwięcej czasu na najważniejszą kwestię, związaną z karierą każdego sportowca, czyli trening. W dodatku dochodzi normalna życiowa rutyna, z płaceniem rachunków, wizytami u dentysty czy zakupami w markecie. Przecież na to wszystko trzeba też znaleźć czas – wyjaśnia nasza bohaterka.
Mistrzyni Świata MTB XC to przecież też zwykła młoda dziewczyna, studiująca w wielkim mieście, chcąca czasami spotkać się z przyjaciółmi i zwyczajnie wyszaleć. Ale nie ma na to zbyt wielu okazji.
– Z większością swoich znajomych spotykam się więc podczas różnych rowerowych wyjazdów i wtedy razem trenujemy. W ten sposób mogę łączyć aktywność towarzyską z lepszymi efektami treningów, gdyż jednocześnie rywalizujemy i dbamy o wzajemne postępy – mówi. – Jeśli już trafi mi się chwila dla siebie, lubię ją spędzać razem ze swoimi przyjaciółmi, uraczyć się filiżanką kawy, wyskoczyć na zakupy, pójść na koncert lub podziwiać jakiś zabytek w mieście i okolicach – zaznacza.
„Jolka Demolka” regularnie odwiedza Polskę, ale na jej najbliższą wizytę trzeba poczekać na przyszły sezon wyścigowy.